niedziela, 9 grudnia 2018

Więźniarki gorszego sortu

Było i nie ma – tak kilka lat temu skomentowała tę sprawę pewna blogerka. W Jaworze stoi zamek, który w okresie okupacji służył za więzienie. Przetrzymywano w nim ok. 1000 kobiet zaangażowanych w konspirację. Było to przeważnie członkinie francuskiego ruchu oporu. Po wojnie postawiono im pomnik z tablicą informacyjną po polsku i po francusku: „W tym miejscu było ciężkie więzienie, w którym cierpiały i umierały za wolność, sprawiedliwość i pokój kobiety francuskie”.

Z nieznanych powodów, tablicę przeniesiono na ścianę zamku, żeby po jakimś czasie powiesić w jej miejsce nową, o treści następującej: „Pamięci ofiar hitlerowskich Niemiec oraz żołnierzom wyklętym, którzy za wolną Polskę cierpieli i ginęli z rąk stalinowskich oprawców w więzieniu na zamku piastowskim”.

Czy wolność, sprawiedliwość i pokój były zbyt lewackimi wartościami dla lokalnych władz oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, czy fakt, że na ziemiach polskich cierpieli też przedstawiciele innych narodowości niż polska jest tak bardzo trudny do zniesienia? Nie obchodzi mnie to. Czuję po prostu wstyd za to, że kraj, który tyle wycierpiał podczas II wojny światowej, potrafi zredukować więźniarki francuskiego ruchu oporu do jednej linijki na tej tablicy. Odebrać im ich tożsamość i zrównać z czymś mało istotnym w kontekście realiów stalinizmu w Polsce.

Zastanawiam się czy jeżeli jakiś strażnik tego więzienia jeszcze gdzieś dogorywa w niemieckim domu opieki społecznej i słyszy takie wieści z Polski, to nie czuje jakiejś satysfakcji z tego, jak polskie władze banalizują nazizm, okupację i terror.

Na początku 1945 roku francuskie więźniarki z tego więzienia zostały popędzone w marszu śmierci w kierunku Goerlitz. Wiele zmarło z głodu, zimna i wycieczenia. A zamek zupełnie już o nich zapomniał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz