czwartek, 7 czerwca 2018

Syjonizm, corbynizm i antysemityzm

Brytyjscy Żydzi należeli do niewielkiej części europejskiej społeczności żydowskiej, która uniknęła Holocaustu. Wielu miało jednak krewnych na kontynencie, a Zagłada wywarła wielki wpływ na ich psychikę i postawy.

Labour Party była ugrupowaniem, w którym niewielka grupa żydowskich polityków czuła się „u siebie”. Przez brytyjski parlament przewinęło się w latach 60. prawie 40 polityków pochodzenia żydowskiego. W okresie powojennym przeszli oni ewolucję światopoglądową w kwestii stosunku do emigracji do Palestyny. Wielu lewicowych Żydów stało się po wojnie radykalnymi syjonistami nawołującymi lewicę do pomocy w realizacji projektu budowy nowego społeczeństwa na Bliskim Wschodzie. Do Palestyny emigrowali również socjaliści, komuniści czy ortodoksi, którzy opowiadali się przeciwko ideologii syjonistycznej.

Antysemicki mural w Londynie
Pod koniec lat 60. państwo Izrael dokonało agresji na Egipt, a na scenę weszło pokolenie Jeremy’ego Corbyna wychowane na sprzeciwie wobec wojny w Wietnamie i wspieraniu ruchów narodowo-wyzwoleńczych w byłych koloniach. Postrzegali oni walkę Palestyńczyków jako element walk narodowo-wyzwoleńczych w kontekście globalnym. Dziś, w dobie kolonizacji Zachodniego Brzegu, rządów w Izraelu nie sprawuje lewica, z którą bliskie związki utrzymywały żydowskie kręgi Labour Party tylko skrajnie prawicowy Likud. Benjamin Netanyahu będzie najprawdopodobniej najdłużej rządzącym premierem Izraela. Społeczności żydowskiej w krajach anglo-saskich nie sposób jednak oskarżyć o rasizm czy poglądy skrajnie prawicowe. Według badań z 2015 roku 75% członków żydowskiej społeczności Wielkiej Brytanii opowiedziała się przeciwko kolonizacji Zachodniego Brzegu. W RPA politycy pochodzenia żydowskiego sprzeciwiali się apartheidowi, a w USA większość Żydów głosuje na Demokratów (70% poparło legalizację małżeństw homoseksualistów).

W badaniu na temat postaw politycznych brytyjskich Żydów zadano również pytanie o stosunek do Izraela. 93% zgodziło się ze stwierdzeniem, że utożsamianie się z państwem Izrael jest ważnym elementem ich żydowskiej tożsamości. Podsumowując: większość brytyjskich Żydów utożsamia się z Izraelem, będąc jednocześnie przeciwnikami kolonizacji Zachodniego Brzegu. Nie ma więc podstaw obwiniać ich o wspieranie łamania praw człowieka przez Izrael. W retoryce europejskiej polityki termin „syjonista” często występuje jako obelga, pytanie więc kim są „syjoniści”? Dlaczego nie bierze się pod uwagę, że poza prawicowym syjonizmem istnieje też syjonizm socjalistyczny oraz czy w sytuacji powszechnego łamania praw człowieka przez Rosję, Chiny, Syrię czy Turcję kampanie wymierzone tylko w Izrael nie mają podtekstu antysemickiego?

Skrajna prawica w naszym kraju uwielbia atakować Izrael i przedstawiać go jako zbrodniczy reżim, żeby w tym samym czasie pochwalać reżim syryjski czy relatywizować zbrodnie serbskie podczas wojny w Bośni. To samo środowisko praktycznie nie kryje się ze swoim antysemityzmem. A jak jest na brytyjskiej lewicy? Ken Livingstone zwany „Czerwonym Kenem”, były burmistrz Londynu powtórzył niedawno swoje stwierdzenie, jakoby syjoniści współpracowali z Hitlerem. Wniosek z tego jest taki, że za Holocaust i II wojnę światową odpowiedzialni byli syjoniści, których ten sam polityk określa jako „rasistów, ekskluzywistów i bezpośrednich agentów imperializmu”. Ten sam polityk wraz z radnym Londynu: Tedem Knightem udzielali oficjalnego wsparcia Brytyjskiej Organizacji Anty-Syjonistycznej (BAZO).

BAZO była organizacją młodzieżową, której celem była walka z syjonizmem bez antysemityzmu. Kolportowali oni jednak materiały oskarżające syjonistów o kolaborację z nazistami podczas II wojny światowej. Wydawali także gazetę „Herald” oskarżaną o antysemityzm przez związaną z labourzystami Jewish Socialist Group.

Temat antysemityzmu wrócił w związku z popularnością Jeremy’ego Corbyna. O ile on sam nigdy bezpośrednio nie wypowiedział się w sposób antysemicki, o tyle niepokój budzą jego poglądy antysyjonistyczne i dwuznaczne wypowiedzi na temat Hamasu i Hezbollahu. W 2017 roku podczas jednej z konferencji partyjnych obiektem dyskusji była polityka wewnętrzna względem antysemityzmu i sama dyskusja wzbudziła oburzenie części członków partii. Wietrzyli oni utajone usiłowanie zakazania krytyki Izraela.

Duży rozgłos zyskała inna konferencja partii w Birmingham, gdzie wystąpił negacjonista Holocaustu z USA: Miko Peled. Na tej samej konferencji padło wezwanie do antysyjonistycznych czystek w partii i usunięcia członków brytyjskiej sekcji Polaej Syjon (od 2004 jako Jewish Labour Movement) i Labour Friends of Israel. „Wspierając Izrael wspiera się apartheid, więc co oni tu robią? Wyrzućmy ich” - powiedział Michael Kalmanovitz, członek International Jewish Anti-Zionist Network działającej w krajach anglo-języcznych.

Należałoby w takiej sytuacji zapytać, jak powyższe incydenty mogą być odbierane jako antysemickie, skoro zarówno Kalmanovitz jak i Peled są Żydami. Jednak zdecydowana większość brytyjskich Żydów popiera istnienie Izraela, sprzeciwiając się polityce państwa wobec Palestyńczyków, więc twierdzenie że popierają apartheid, jest nagonką wymierzoną w ich tożsamość. Podobnie jak podawanie w wątpliwość ludobójstwa, co przez wiele lat było ulubionym sposobem kpienia z ocalałych z Holocaustu. Jest to zachowanie, do którego nie uprawnia nic, z pochodzeniem etnicznym włącznie.

Powyższe przykłady to tylko niektóre incydenty w roli głównej z prominentnymi działaczami Labour Party. Można byłoby dopisać do nich sprawę Jackie Walker i jej wypowiedzi na temat Dnia Pamięci Holocaustu czy obrony muralu wymierzonego w żydowskich przez Jeremy’ego Corbyna. Mural odbierany był jako antysemicki. Jeszcze ciekawiej dzieje się w mediach społecznościowych.

Kilka dni temu Sunday Times opisał sprawę dwojga posłów Labour Party: Jonathana Arkusha i Luciany Berger, oboje mają pochodzenie żydowskie. Padli ofiarą nagonki antysemickiej ze strony członków partii i facebookowych trolli popierających Corbyna. Gazeta opisała, że w 20 zamkniętych grupach zwolenników Corbyna znaleźli 2000 rasistowskich, antysemickich i seksistowskich wpisów w tym również wyczerpujących znamiona przestępstwa szerzenia nienawiści. Berger była tam nazywana „nowotworem”, a Arkush „syjonistycznym-żydowskim bandytą”. Grupy te nie były oficjalnymi inicjatywami partyjnymi, ale udzielali się w niej jej działacze w tym 12 pełniących w partii funkcje. Nick Lowless z brytyjskiej antyrasistowskiej organizacji Hope Not Hate, autor znanych książek na temat neonazizmu napisał ostatnio na swoim blogu: „Przez 29 lat walki z faszyzmem nigdy nie doświadczyłem takiego poziomu hejtu jaki wywołał nasz komentarz do problemu antysemityzmu Labour Party”.

Lowless w swoim blogowym wpisie nawoływał wyłącznie do zajęcia stanowiska w sprawie ekscesów antysemickich przez szefa partii. Wypowiedzi antysemickie stają się niezauważalne, nie dlatego że są marginelne, lecz dlatego, że są zbyt powszechne i pojwiają się już nie tylko na populisytcznej prawicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz