wtorek, 30 kwietnia 2019

W obronie kilku faktów

Witam po przerwie. Dziś dowiecie się jak Leszek Żebrowski chciał się ze mnie pośmiać ale sam się wsadził na minę, a także... co ma wspólnego Indonezja z Leszkiem Żebrowskim i żydowskimi partyzantami Aby Kownera.

Znając wielkiego Polaka i myśliciela kiedyś reakcja na mój tekst „W obronie Edwarda Kossoya” musiała nadejść. No i nadeszła. Leszek Żebrowski w swojej ripoście zaczyna od stwierdzenia, że jestem wobec niego złośliwy. Polecam w związku z tym przeczytać dowolną polemikę pana Leszka z kimkolwiek innym. Przekonacie się wtedy, kto naprawdę jest złośliwy. A teraz do rzeczy. Zaznaczam, że odnoszę się tylko do kwestii historycznych. Fani Żebrowskiego dekonspirują mnie jako jawnego agenta Międzynarodówki Komunistycznej. Mam nadzieję, że nie złapią teraz zadyszki. Na postawiony przeze mnie zarzut, że Leszek Żebrowski nie jest w stanie wskazać konkretnych nazwisk Żydów w powstańczych oddziałach NSZ walczących pod własnymi nazwiskami, postanowił odpowiedzieć przykładami. Zrobiło się więc ciekawie.



Zaczął od Calka Perechodnika. Jak wie każdy amator tematyki żydowskiej, losy Perechodnika po 1943 roku są słabo znane. Jego słynny pamiętnik urywa się na dacie 19 października 1943. Zginął (lub zmarł) w październiku 1944. Wiemy, że „został przyjęty do Zgrupowania „Chrobry II”. Nawet jego kompanią dowodził Leonard Kancelarczyk ps. „Jeremi”, ale batalionem któremu podlegała kompania już Wacław Zagórski – socjalista. Teza jakoby Zgrupowanie Chrobry II było NSZ-towskie (walczyła tam nawet Armia Ludowa) to jeden z najpopularniejszych mitów nacjonalistycznej prawicy. Rzeczywista skala udziału konspiratorów spod znaku NSZ w powstaniu warszawskich nie jest haniebna dla tej formacji. Ale obowiązująca wśród narodowców narracja zawyża udział NSZ kosztem wszystkich innych formacji celem wywyższenia swojej tradycji ponad inne.

Dalej wymienia trzy osoby z Dywizjonu Zmotoryzowanego „Młot” (NSZ), ale nazwisk (podobno walczyli pod nazwiskami) brak. Kolejnym „Żydem w szeregach NSZ” jest ppor. Armii Krajowej Józef Makowski. Podczas powstania przewinął się przez Brygadę NSZ „Koło” (wcześniej był w Zgrupowaniu „Róg”). Nie wiem skąd domniemanie, że Makowski to żydowskie nazwisko, ale obawiam się, że poza Leszkiem Żebrowskim nikt w powstańczej Warszawie nie uznałby oficera AK o nazwisku Makowski za Żyda. Został on ponadto pochowany nie na cmentarzu żydowskim, tylko na cmentarzu św. Trójcy w Bydgoszczy. Wygląda na to, że Żebrowski stosuje w tym przypadku kryteria biologiczne (matka Makowskiego nazywała się Anna Besdon). Mamy więc dwa nazwiska (w tym jedno osoby pochodzenia żydowskiego, a nie Żyda) i wzmianki o trzech osobach o nieznanych nazwiskach, którzy podobno walczyli pod nazwiskami. Do tego informację o kilkudziesięciu (dobrze, że nie 150 jak sugerują nieraz niektórzy narodowcy), których nazwisk ani przydziału pan Żebrowski nie poda „bo nie”. Oczywiście przez Narodowe Siły Zbrojne w całym kraju przewinęło się kilku Żydów, byli to jednak albo ludzie ukrywający swoją tożsamość (Julian Kamiński) albo Polacy pochodzenia żydowskiego (Stanisław Ostwind-Zuzga).

Dalej zarzuca mi dwa fake-newsy. Nie wiem jak definiuje fake-newsy, ale pierwszym jest powtórzenie tez Kossoya, drugim rzekome ustalenia odnośnie Wacława Zagórskiego ps. „Lech Grzybowski”: „Jest kilka dokumentów świadczących o prawdziwej drodze konspiracyjnej Wacława Zagórskiego. Są one ogólnodostępne w polskich archiwach” - Nie podaje jakich. „Jeden z nich, sporządzony przez niego osobiście, mówi o tym, że przystępuje do Powstania z siłą... zaledwie 5 ludzi (danych o ich uzbrojeniu brak). Nazwał tę grupkę kryptonimem "Daniel", nie mógł zatem zorganizować takiego "oddziału" dopiero po wybuchu Powstania. Była to p r a w d o p o d o b n i e ochrona drukarni "Miecza i Pługa", którą prowadził wcześniej”. Leszek Żebrowski oskarża o powielenie „fake-newsa”, ale przyparty do muru podaje w wątpliwość postawioną przez siebie samego tezę. Wacław Zagórski ps. „Lech Grzybowski” nie był związany z Mieczem i Pługiem, jak Żebrowski w przeszłości napisał, tylko z Socjalistyczno-Ludową Organizacją „Wolność”. O oddziale „Daniel” złożonym z drukarzy pisze w wydanych po wojnie wspomnieniach. Nie był też zaprzysiężony jako członek NSZ-AK jak twierdzi Żebrowski, powołując się na „kilka dokumentów w polskich archiwach”. Można się pogubić? Spieszę panu z pomocą panie Leszku. Do AK przez NSZ trafił inny „Lech”, konkretniej „Lech Żelazny” czyli Tadeusz Przystojecki. Ten „Lech” rzeczywiście wywodził się z Miecza i Pługa, a w Zgrupowaniu Chrobry II dowodził 1. Batalionem (Zagórski dowodził 2. Batalionem). Jeden „Lech”, i drugi też „Lech”, na dodatek obaj z tego samego Zgrupowania. Zagadka tajnych archiwów Żebrowskiego rozwiązana. Panie Leszku, jeżeli wywyższa się pan ponad swoich dyskutantów (nie tylko ponad mnie, lecz także ponad naukowców z tytułami) chwaląc się imponującym dorobkiem dwóch książek na temat powstania (rozpraw publicystycznych, nie monografii naukowych) to radzę nie popełniać błędów na poziomie licealisty.

Sprawa kpt. Wacława Stykowskiego „Hala” i oskarżenia o mord na Żydach. Do sprawy odniosłem się, ponieważ Leszek Żebrowski (odesłał mnie do publikacji Jacka Stykowskiego, syna Wacława) wymienił Wacława Zagórskiego jako jednego z obrońców „Hala”. Problem w tym, że w publikacji Jacka Stykowskiego znajdujemy np. takie zdanie autora: „To obrzydliwe wydumane pomówienie, wręcz oskarżenie, stworzone przez Wacława Zagórskiego w książce „Wicher Wolności dziennik powstańca” ( Londyn 1957r.), dało początek do tworzenia różnego rodzaju dalszych publikacji, hańbiących kpt. „Hala” Wacława Stykowskiego i żołnierzy z jego oddziałów”. Zagórski nie jest więc obrońcą kpt. „Hala” jak twierdzi Żebrowski w swoim artykule sprzed dekady. Twierdzi aż do teraz, albowiem powiela ten artykuł bez żadnych poprawek. To tyle o paranojach związanych z wytknięciem mu błędów przeze mnie.


Znowu Żydzi. Dwa dni po opublikowaniu wpisu, którego celem było wyśmianie mnie, Leszek Żebrowski zaszalał jeszcze bardziej. Poniekąd w związku z udziałem Żydów w powstaniu. Jego uwagę zwróciło słynne zdjęcie żydowskich partyzantów Aby Kownera w ruinach wileńskiego getta. Zna je każdy, kto interesuje się chociaż trochę dziejami żydowskiego oporu. Partyzanci współpracowali z partyzantką radziecką. Brali udział w walkach o Wilno w czerwcu 1944 roku, gdzie zrobili sobie zdjęcie.

„Oto tandetny fotomontaż, mający na celu pokazanie, kto (za nas?) walczył w Powstaniu Warszawskim. Warto zwrócić uwagę na wszystkie detale, pochodzące z wycinanki i wklejanki. Gdybyśmy dysponowali w Powstaniu Warszawskim kilkoma tak uzbrojonymi "dywizjami" żydowskimi, II w.św. z pewnością trwałaby o wiele krócej a nasze zwycięstwo byłoby ogromne. Oto nieudolny (na szczęście) falsyfikat, przedstawiający rzekomo żydowskich powstańców w Warszawie w sierpniu 1944 r. Warto zwrócić uwagę na budynki i postacie w tle. „Powstańcy” wykadrowani z innych fotografii, są dosłownie obwieszeni głównie bronią sowiecką, jaką nie posługiwali się powstańcy warszawscy. Dwaj pierwsi (od l.) mają pistolety maszynowe PPS-43, kobieta ma prawdopodobnie Mausera 98k (albo Mosin), druga kobieta ma PPS” - grzmi Żebrowski. Działa to mocno na wyobraźnię wielu czytelników, którzy są wdzięczni za demaskowanie kolejnych po zamachu na World Trade Center spisków żydowskich.

To bardzo odkrywcze, że aktywni na Litwie partyzanci nie mogli się sfotografować w Warszawie. Równie odkrywczym jest to, że Żydzi mieli radziecką broń. Wszak brali udział w wyzwoleniu Wilna pod komendą Armii Czerwonej. Na potrzeby wykonania fotografii skompletowali najlepszą broń, jaką mieli lub jaką mogli w danej chwili skołować od kolegów. „Powinni ich jeszcze w kufajki i papachy odziać, aby się nie poprzeziębiali w dziejowym przeciągu... mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ile znacznie lepiej (niestety) sfabrykowanych falsyfikatów krąży w tzw. przestrzeni publicznej”. Było niestety za ciepło, wyzwolenie Wilna miało miejsce w czerwcu.

Należy w tym momencie zapytać, jak Leszek Żebrowski wpadł na pomysł jakoby zdjęcie było fotomontażem. Falsyfikatem mającym za zadanie uwiarygodnić tezę o istnieniu żydowskich oddziałów powstańczych w Warszawie. Część czytelników zarzuciła Żebrowskiemu sfabrykowanie fake'a dla atencji. Żebrowski odpisał: „nic nie muszę zmyślać... wprawdzie ten fotograficzny gnieciuch został usunięty (wraz z opisem, że to niby Powstanie Warszawskie!) z jednej z żydowskich stron, ale w necie nic nie ginie. Zamieściłem ten fotomontaż w swej książce "Warszawa '44" (o propagandzie wokół PW), wydanej w ubiegłym roku”.

Okazało się, że rzeczywiście w Internecie nic nie ginie. Zdjęcie z błędnym opisem jako „powstańców”, ale nie z sierpnia 1944 tylko z kwietnia 1943 znajduje się na stronie indonezyjskiego biura podróży Hayatun. Oto jak biuro podróży w Indonezji, chcąc zachęcić swoich rodaków do odwiedzenia Warszawy, bezwiednie przyczyniło się do budowy antysemickiej teorii spiskowej w Polsce.

W swoim poprzednim wpisie napisałem również: "Sytuacja w której Żebrowski, człowiek uważający się za polskiego patriotę od poczęcia i największego antykomunistę w kosmosie żeruje na polityce historycznej lat 60. jest co najmniej k o m i c z n a". Żebrowski spytał: „Jestem dla was k o s m i t ą? Tego o sobie nie wiedziałem” (podkreślenia JW). Nie wierzę w istnienie życia pozaziemskiego, ale zaczynam powoli dopatrywać się wpływu sił pozaziemskich na tok rozumowania Leszka Żebrowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz